II.
Księżyc
Kiedy nad Lachów krajem Słońce
wschodzi, mroki
puszczańskie ustępują łąkom dmąc
w obłoki
kłębami parującej rosy. Powietrze
lśni
miliardem pyłków, każda zmora dawno
już śpi.
Smutne wilki po jamach chowają
zębiska,
młode trawy i zioła chrzęszczą w
sarnich pyskach.
Kiedy zieleń się staje złota, niebo
białe,
a ziemia kolorowa jak koszyk pisanek.
Wtedy to w kraju Lachów wesele panuje,
bo znać, że ich królewna na łące
pracuje.
Najmniejszego jej ruchu samo Słońce
dogląda,
lecz z zagajnika jeszcze ktoś na nią
spogląda.
Kim jest ten smagły młodzian, co ma
czarne loki,
a przy tym niczym syn Piasta, jest też
zimnooki?
Piast Kołodziej
miał syna, syn zwał się Siemowit,
miał syna Lestka,
co kraj grodami ozdobił.
Syn zaś Lestka
Siemomysł potomków wydał trzech,
a najstarszy z nich
Czcibór, tak w walce kochał się,
że zrezygnował z
grodów i do władzy prawa
całe oddał na rzecz młodszego swego brata.
Odtąd syna
młodszego nazywano Księciem,
gdyż wtenczas
bezimiennym był jeszcze dziecięciem.
Tymczasem Polonika,
złożona przed wiekiem
z rąk Słońca na
polanie, jak dar przed człowiekiem,
wyrosła z dziecka
w młódkę, a z młódki w kobietę.
Jednocześnie
przeżywszy pokoleń sztafetę
gwiezdnym swym
ciałem nic nie starzała się z wiekiem.
Taką jaką ją
widział Lestko, taką samą
oglądał jego
prawnuk – z cienia za polaną.
Znudziły się Księciowi
nałożnice-żony
dotychczas poślubione tylko dla
wygody,
gdy Polonia, Królewna Lachów
ukochana,
zwykle w gronie panien, dziś na łące
była sama.
Wraz ze śpiewem słowika, Książę
wyszedł z cienia,
idąc śpiewał "Polonia",
głodny jej wejrzenia.
Polonika powoli pracę swą przerwała,
na Księcia nie patrząc, odwrócona,
wstała –
smukła brzoza, co ściągała Słońca
spojrzenie
na żytnie pola Słowian. I poszła
przed siebie.
– Stój, dzieweczko – zawołał –
nie podobam ci się?
– Pójdźże lepiej, mój Książę,
polować na rysie.
c.d.n.
– Pierwsza legenda uzyskała już zasłużoną krytykę,
która w przyszłości posłuży do modernizacji tekstu.
Dziękuję za uwagi dotyczące powyższego fragmentu.